Klasa biologiczno-chemiczna

Dzisiejszy dzień zaczął się spokojnie, szybko zasnąłem w nocy, a więc do pracy byłem wyspany. Odwiedziłem szybko pokój nauczycielski, który był jeszcze pusty, aby zabrać kilka potrzebnych rzeczy i udałem się do swojej sali, aby poprowadzić zajęcia.
Oczywiście na miejscu byłem jeszcze przed czasem, ale już zauważyłem kilku uczniów, którzy czekali w otwartej sali, powitałem ich z uśmiechem i poprosiłem, by usiedli.
Nauczanie w szkole nie było dla mnie nowością, jednak nowa praca to zawsze był jakiś stres, zwłaszcza, że jest to mój pierwszy dzień i nie miałem pojęcia, jak dzieciaki mnie odbiorą.
Usiadłem przy biurku i zacząłem ogarniać wszystkie materiały, odpowiadając zdawkowo na pytania zadawane przez obecnych tutaj nastolatków.

Nie miałem za bardzo co robić z rana, więc jak na mnie byłem o dziwo szybko w klasie biologicznej. Eddie poszedł do przychodni na kontrolę, to już w ogóle nie wiedziałem czym mam się zająć. Stanley na cały weekend zniknął z mojego pola widzenia, pisał mi tylko smsy, że żyję i śpi u Billa. Całe szczęście, że chociaż te dwa dni spędziłem z Eddiem całkiem fajnie. Pomagałem mu jak mogłem, bo nie mógł robić nic przez złamaną rękę.

Siedziałem na ławce, a jak tylko przyszedł, bodajże, nasz nauczyciel to klapnąłem sobie na siedzonko. Całkiem spoko. Lubiłem biologię. Ogólnie nie miałem większych problemów z uczeniem się czegokolwiek. Wystarczyło, że posiedziałem na lekcjach i większość zapamiętywałem. W końcu inaczej by mnie tutaj nie przyjęli. Wyciągnąłem z plecaka zeszyt i zacząłem w nim bazgrać jakieś ludziki albo serduszka z wypisanym Edsem w środku nich. Tak wiem, cute as fuck, jak te dziewczynki kurwa z filmów typu 16 candles. Ale mimo wszystko to fajne, tak!!!

Weekend z Billem minął mi spokojnie, spędzaliśmy razem miło czas i w końcu mogłem poczuć się kochany i doceniany przez kogoś poza rodzicami. Chyba trochę tego potrzebowałem, zwłaszcza, że moje kontakty z nimi nie są już takie dobre, jakie były, zanim powiedziałem im o wszystkim, co się ze mną dzieje.
A Rich nie był najlepszy w docenianiu ludzi. Znaczy jasne, czasem mówił mi, że jestem super kumplem (poza pierwszym dniem, gdy nazwał mnie chujowym kumplem, ale ćśś.)
W klasie pojawiłem się z Billem chwilę po nauczycielu, z którym się przywitałem na wejściu, zauważyłem, że Rich już tu siedział, co było dla mnie szokujące, bo oceny miał spoko, ale nie był osobą, która lubiła przychodzić przed lekcjami.
Usiadłem obok niego, przez przypadek zauważając, co bazgrał po zeszycie, aż mi się głupio zrobiło, przez tę naszą kłótnię wcześniej, bo to w końcu ja zacząłem ehh.
- Hejka Rich - odezwałem się i przybiłem mu piątkę - myślałem, że w tym związku to Eddie będzie się zachowywał jak zakochana nastolatka - skomentowałem tylko, wiedziałem, że mu się przez to narażam.

Weekend minął nam bardzo fajnie. Zastanawiałem się czy teraz razem ze Stanem jesteśmy już parą czy jeszcze nie... W sensie żaden z nas w sumie do końca się o to nie spytał, więc sam nie byłem pewien, ale no... Mniejsza. Ja to już odbierałem jako związek, potem dopytam się Urisa co o tym myśli.
Przyszliśmy do sali, przywitałem się z nauczycielem i usiadłem z chłopakami, śmiejąc się z tego, co powiedział Stannie. Spojrzałem na zeszyt Richarda, przez jego ramię i uśmiechnąłem się delikatnie.
-Ww sumie całkiem cute. Uuważaj Sstan. - otworzyłem zeszyt i zacząłem słuchać nauczyciela, bo właśnie rozpoczęła się lekcja, a ktoś musi przygotować notatki dla naszego złamasa, co nie?

Wraz z dźwiękiem dzwonka, zamknąłem drzwi do sali i napisałem swoje imię i nazwisko na tablicy.
- Witajcie wszyscy jeszcze raz. Będę was od tego roku uczył biologii oraz wychowania do życia w rodzinie - powiedziałem, odwracając się do nich przodem. Na szczęście to była pierwsza klasa, więc oni sami byli tutaj nowi, to pewnie czuli się choć odrobinę niepewnie.
- Nie musicie tego zapisywać, ale po prostu powiem wam co będziemy robić w tym roku. Generalnie materiał pierwszych klas nie jest zbyt skomplikowany - opowiedziałem im o tym ogólnikowo, żeby się nie wystraszyli. Dla mnie to było proste, ale dla nich raczej też nie będzie mega trudne, skoro się tu dostali, w końcu szkoła zdobywa szczyty, jeśli idzie o wyniki, to i poziom jest wysoki.
- Dodatkowo według planu pierwszą lekcję wdż, będziemy mieć za tydzień, a chciałbym was lepiej poznać. Wiem, że nie każdy jest przyjaźnie nastawiony do występów przed całą klasą, więc projekt będzie dla chętnych. Otóż nie lubię siedzieć w jednym, jasno określonym schemacie, to i liczę na waszą kreatywność przy tym. Wiadomo, że do stworzenia rodziny i życia w społeczeństwie, musimy poznać samych siebie, a nieodłączną częścią człowieka są jego uczucia - usiadłem na biurku, usmiechając się lekko - w każdym momencie waszego życia, towarzyszą wam jakieś emocje. Złość, bo ktoś wam zabrał ostatni budyń ze stołówki, radość, gdy widzicie znajomą twarz w obcym miejscu, miłość do osoby, która uważacie, że jest wam przeznaczona, odrzucenie, smutek, zazdrość... przykładów jest mnóstwo, a więc chciałbym, aby osoby chętne po tej lekcji wylosowały jakąś emocję, o której opowiedzą mi w dowolnie wybrany sposób... ale błagam zmieśćcie się w maksymalnie dziesięciu minutach - w końcu skończyłem swój monolog.

Spojrzałem na Stanleya, który chyba wyjątkowo chciał mnie zdenerwować. Uderzyłem go tym zeszytem w ten pusty łeb, a następnie tylko odetchnąłem. Nudziło mi się tutaj. Żałowałem, że nie było przy nas Eddiego. Miałem nadzieję, że wszystko poszło dobrze i zaraz do mnie wróci, kochany i szczęśliwy Eddie Bear.

Nasz nauczyciel zaczął gadać, a gdy tak go słuchałem wpadłem na super pomysł. W sumie to... czemu by się nie zgłosić! Ja tam lubiłem występować przed wszystkimi, a jestem ciekawy jaki temat by mi się trafił. Podniosłem rękę, a gdy facio przywołał mnie do siebie, włożyłem rękę do jakiegoś kubeczka, z którego wylosowałem emocje.

Miłość. W sumie spoko. W drodze do ławki zastanawiałem się jak mogę zaprezentować to i co będzie najlepsze, tak wiadomo... w moim stylu. I wpadłem na coś ekstra. Na pewno się wszystkim spodoba. -Rozjebie was to cioty. - powiedziałem cicho do chłopaków z głupim uśmiechem, zakładając nogę na nogę.

W sumie to nie sądziłem, że kobiety mogą się tyle kurwa szykować. Z łazienki nie dało się skorzystać bo kurwa kolejka była wielkości tej podczas przecen w Lidlu. Z Bev spóźniliśmy się z 10 minut, w sumie to głównie dlatego, że kondycja siostrzyczki była dość cienka.
W końcu jednak doszłyśmy na miejsce.
- Dzień dobry, naprawdę przepraszam za spóźnienie. - powiedziałem kłaniając się wręcz i siadając z siostrą blisko naszej grupy przegrywów. Ja sam zacząłem się zastanawiać czy wziąć udział i też się zgłosiłem. W sumie to dodatkowa ocena, co nie?
Moim tematem była złość. W sumie spoko.
Gdy lekcja się skończyła obiecałem, że spotkamy się na stołówce, bo teraz chciałem iść do toalety, a potem znaleźć pewnego osobnika.
/z.t/

Bałam się, że spóźniłyśmy się o wiele bardziej niż tylko te dziesięć minut. Na całe szczęście nie było tak źle. W sumie to zdziwiłam się jak Richie się zgłosił. Nie spodziewałam się po nim takiego entuzjazmu, ale dobra niech mu będzie. Ogólnie miałam bardzo dobry humor.
Weekend spędziłam świetnie, w szkole też wszystko wyglądało jak należy i miałam nadzieje, że szybko się tutaj odnajdę. Nie wiedziałam czy też się nie zgłosić... Jednak koniec końców się zdecydowałam i wylosowałam wstyd. No to nieźle...
Lekcja minęła mi dość szybko, a gdy Sammy tak nagle wybiegł, nie wiedziałam co mam zrobić. Powiedziałam chłopakom, aby poszli na stołówkę, a ja chciałam podskoczyć jeszcze na moment do swojej szafki odnieść niepotrzebne książki.
Jednak z sali wyszliśmy wszyscy razem.

(zt + Rich, Stan, Bill)

Przywitałem się w trakcie rozmowy ze spóźnialskimi i chętnym pokazałem kubeczek z tematami do losowania. Nie zgłosiło się jakoś mało osób, będę musiał rozdzielić to wszystko chyba na dwie lekcje.
Po całym wstępie, zacząłem z nimi pierwszy temat, który nie był zbyt trudny, więc lekcja była luźna, głównie teraz będziemy powtarzać materiał z poprzednich klas, przynajmniej przez pierwszy miesiąc, potem można zabrać się za coś większego.
Nawet nie zauważyłem, że lekcja dobiegła końca i dzwonek zabrzmiał, nie zadałem nic dzieciakom, bo po co skoro to ich pierwszy dzień w szkole tak naprawdę, więc niech jeszcze mają luz.
Wziąłem wszystkie swojego rzeczy i udałem się do pokoju nauczycielskiego, by je zostawić, a następnie poszedłem sobie do automatu z kawą, aby jedną kupić. W końcu wyspany może byłem, ale kawa zawsze jest dobra.

z/t

Po całej akcji na stołówce, wróciłem do swojej klasy, w której polecono mi czekać na nowego ucznia, który dopiero doszedł do naszej szkoły, a ja jestem ich wychowawcą, więc jest to oczywiste, że musimy się spotkać, a wolałem unikać sytuacji, w której chłopak nie kojarzy nikogo, wiedziałem, że takie sytuacje są bardzo stresujące. Sam w końcu byłem uczniem nie tak dawno temu.
Przeglądałem materiał na następną lekcję, która na szczęście będzie dopiero jutro, miałem tylko nadzieję, że mojego drugiego dnia w pracy nikt się nie pobije, bo jeszcze zacznę uważać, że przynoszę pecha.

Przeniesienie się do Northwood nie było takie łatwe jak mógł się spodziewać. Do Northwood papiery przyniósł pod koniec sierpnia, dlatego nie wszystko miał jeszcze załatwione, nie było go na porannych zajęciach. Dopiero teraz przyszedł do pokoju wychowawcy, by zdobyć plan zajęć.
- Dzień dobry. - powiedział znudzonym głosem wchodząc do klasy. Ubrany był w luźny T-shirt z MCR i starte czarne jeansy. Jego mina była bliżej bez wyrazu, a oczy przyglądały się nauczycielowi uważnie. "Ciężki dzień?" takie rzeczy łatwo było zauważyć, mężczyzna wyglądał na zmęczonego, może również nieco zmartwionego? Pomyśleć, że to jeden z pierwszych dni pracy.
- Nazywam się Jonathan Williams, miałem się tu zjawić.